Porażka tygodnia
Mailing jest powszechną formą promocji internetowej. Nie ma w tym nic odkrywczego. Zasadniczo każdy w ten czy inny sposób z mailingiem się zetknął, jeśli tylko posiada konto pocztowe - wszak nie istnieją w 100% skuteczne mechanizmy obrony przed spamem.
Oczywiście obowiązujące prawo teoretycznie reguluje to, co i jak można wysyłać. Na dowód czego powszechne stały się "zapytania o możliwość wysłania oferty". Sam otrzymuję takich "zapytań" przynajmniej kilka w tygodniu. Ich treść potrafi być bardzo kreatywna, wręcz zaskakująca. Bywają nawet wiadomości spersonalizowane, w których czytam "Witam Panie Adrianie...".
Jednak to wszystko jest niczym w porównaniu z propozycją, którą otrzymałem przed kilkoma godzinami od pewnej tajemniczej firmy, której logo podejrzanie przypomina logo Adobe.
Cytuję:
Na szczególną uwagę zasługuje już pierwsze zdanie wiadomości. Jasne, wiem, że takie rzeczy wysyłane są "z automatu", ale litości... drodzy koledzy z branży - jeżeli już musicie wciskać kit, że "zapoznaliście się z ofertą handlową" potencjalnego klienta, to chociaż sprawdźcie, czy nie narażacie się przy tym na śmieszność. :)
Jeśli do powyższego dodać wspomniane wcześniej podobieństwo logo oraz "niewiarygodnie niskie ceny", możemy spróbować wyobrazić sobie, jaka jakość i rzeczywiste podejście się za tym kryją.
Pomijając kwestie merytoryczne, wniosek nasuwa się następujący: bez względu na formę promocji wypada zachować uczciwość. Kłamstwo (oszustwo?) nie tylko ma "krótkie nogi", ale w ślad za nim podąża kompletna porażka i złośliwy chichot losu.
"Gwarantujemy NAJNIŻSZĄ OFERTĘ NA RYNKU..." ?? zrozumiał bym najniższą cenę, ale ofertę? a może to jest odpowiedź na ""pytanie" postawione w przedostatnim akapicie? :)